Rebus na dzisiaj - PJO(I)NTEK.
Ciekawe czy wyszła mi ta gra słowami - czy może jednak znowu jestem żałosny.
Ja (po lewo) na ruchanku (po prawo) tydzień temu w piątek. |
Dobra, nie ważne - bo przecież jest piątek. Sam nie wiem co w ogóle robię o tej godzinie, normalnie powinienem już leżeć zarzygany gdzieś na dworcu, trzymając w jednej ręce spirytus a w drugiej pusty portfel. Ale dzisiaj mało tego, że początek weekendu, dzisiaj zaczynam także ferie. Czyli krótko mówiąc - 17 dni nie schodzącej pizdy. Ale zaraz kurwa... Przecież ja zacząłem ćwiczyć, uczyć się języków - czy mogę sobie pozwolić tylko na ferie w stylu kac-picie-kac-picie? No chyba nie jestem gówniarzem nie znającym skutków ubocznych alkoholu, który chce się tylko podpisać przed rówieśnikami, gówniarzem który stawia "życie z dnia na dzień" bardziej niż swoją przyszłość, tak? No dobra jestem. Ale kurwa mać, przecież etanol zetnie mi całe moje białko budowane już od wielu miesięcy (w sumie to chyba jakoś 2 tygodnie minie niedługo). Ale teraz właśnie mam wybór - czysta natura, roślina w zdrowej postaci wysuszona, zapalona powodująca jedynie dobry humor i drobny głód, roślina ta nie zniweczy także moich wysiłków na siłowni krótka mówiąc marijuana. Czy zabierać się może jednak za trunek wyniszczający od środka, trunek który nie pozwoli mi jutro normalnie funkcjonować, przy okazji którego stracę moje cennie zdobywane kilogramy i jutrzejszy dzień na rzecz leżenia w łóżku z miską? Oczywiście wybieram to drugie. Teraz tylko muszę zrobić się na bóstwo (czyste skarpetki, włosy na żel, flanelowa koszula i "niedzielne" lakierki) i już mogę ruszać na podbój pubów, wraz z moim lśniącym uśmiechem dzięki któremu być może wreszcie zaliczę - w co wątpie, a oglądając klan okazało się, że już nawet Maciuś, jest "głębiej"(pięknie dograna gra słów, prawda?) zaznajomiony z tematyką erotyczną. Na koniec chcę powiedzieć, że zmieniłem adres bloga na sredniak94.blogspot.com.
Tymczasem żegnam SAYONARA!
Aha na koniec jeszcze hit który nie odchodzi ode mnie na krok od tygodnia. Stalowa rura!