Wracam? Czy można to jednak w ogóle nazwać "powrotem"? Napisałem dwa posty i nazywam to od razu "powrotem"... No ale nie ważne i tak nikogo nie interesuje przecież co w ogóle wypisuję na tym blogu a tym bardziej to jakie są tytuły moich postów.
A więc czy coś się zmieniło w moim przegranym życiu w którym harmonogram dnia składał się ze szkoły (opcjonalnie) i z facebook'a? A no tak. To znaczy mam taką nadzieję.
Postawiłem sobie wiele celów i jak na razie każdy możliwy zjebałem ale mam nadzieję, że jakoś to pójdzie do przodu. Zacząłem chodzić na siłownie - sam kurwa nie wiem po co skoro i tak nie będę miał komu pokazać tej mojej przyszłej-stalowej muskulatury przez najbliższe 20 lat.
Ponadto zacząłem uczyć się japońskiego - tak samo nie mam jebanego pojęcia po co, ale będę miał przynajmniej usprawiedliwienie dla moich jedynek inne niż komputer. Na razie jednak brak osiągnięć ani w dźwiganiu ciężarów(czy ciężarem można nazwać 20kg na klatke?) oraz w nauce języka japońskiego (bo przecież 10min. tygodniowo to nauka, no nie?) ale prawdopodobnie będę tutaj pisał jak mi idzie i czy wreszcie coś w życiu mi wyszło.
Na koniec jeszcze coś pięknego - chłopacy postanowili pokazać mój przykładowy trening.
Tymczasem żegnam i w ramach zaprezentowania wam moich zdolności lingwistycznych napiszę wam zdanie po japońsku, jak na razie jedyne które potrafię napisać bez pomocy Google. Sayonara - さよなら
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz